Pielgrzymi nadziei 9: „Gdy wydaje się, że już zawsze tak będzie…”…”

Gdy wydaje się, że już zawsze tak będzie…

Kiedy człowiek znajduje się w stanie strapienia i przeżywa kryzys, jego spojrzenie na świat się zawęża. Skupia się niemal wyłącznie na swoim problemie. Tymczasem ofiara Jezusa na krzyżu uczy nas patrzeć szerzej – widzieć jednocześnie Wielki Piątek i Niedzielę Zmartwychwstania, czyli cierpienie i nadzieję, problem i rozwiązanie. Jakże inaczej wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy na wszystkie trudności patrzyli z perspektywy Jezusa – czyli z nadzieją.

 

 

Gdy przeżywamy trudny czas, jedną z najpotężniejszych pokus złego ducha jest myśl: „Już zawsze tak będzie.” Gdy ta myśl wniknie głęboko w serce, odbiera siłę do życia jak sztylet wbity w duszę. Bo jeśli nie ma być lepiej – to po co żyć? A jeśli już żyć… to co to za życie? Chrześcijańską odpowiedzią na tę rozpacz jest nadzieja. Bóg nie zgadza się, byś żył byle jak. On chce, byś żył w radości i obfitości. Nie oznacza to życia lekkiego i bez problemów, ale życie ze świadomością Jego obecności. A gdy On jest blisko, możemy z ufnością powtarzać za psalmistą: „niczego się nie boję, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23). Dlatego jedną z najważniejszych umiejętności w życiu duchowym jest ciągłe wzbudzanie w sobie świadomości, że Bóg jest i że jest blisko. „Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze” (Ps 145, 18). I choć czasem wydaje się, że śpi – jak wtedy, gdy płynął z uczniami przez wzburzone jezioro – On jest.  A skoro jest, nie musisz się bać.

 

 

Zamiast koncentrować się na rozmiarze swoich problemów i słuchać podszeptów złego ducha: „to już zawsze tak będzie”, idź do kościoła. Usiądź w ciszy przed tabernakulum. Spójrz na czerwoną lampkę, która mówi więcej niż tysiące słów. Przypomnij sobie obietnicę Jezusa: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Jezus nigdy nie zostawia swoich uczniów. Zawsze jest z nami – nawet gdy czujemy się niegodni Jego obecności. Nie opuści cię, nawet jeśli popełniłeś błędy, które sprawiłyby, że każdy inny odszedłby od ciebie. A skoro On jest z tobą, to nigdy nie mów, że już nic się nie zmieni. Zmień narrację serca. Zacznij powtarzać z wiarą: „Wszystko, co najlepsze, jest ciągle przede mną”. Z prostego powodu: bo On jest!

 

 

Spójrzmy na proroka Eliasza. Po wielkim zwycięstwie nad prorokami Baala został zagrożony śmiercią przez królową Izebel. Uciekł na pustynię i – pogrążony w lęku i rozpaczy – modlił się o śmierć (por. 1 Krl 19,4). Nawet tak wielki prorok miał momenty załamania. Myślał, że jego misja nie ma sensu. Może też sądził: „już zawsze tak będzie”. Ale Bóg go nie zostawił. Niespodziewanie posłał anioła z chlebem i wodą. „Wstań i jedz, bo przed tobą długa droga” – powiedział anioł (1 Krl 19,7). Eliasz, posilony tym pokarmem, wędrował 40 dni i 40 nocy do Góry Horeb. Tam spotkał się z Bogiem, który przyszedł w łagodnym powiewie. To spotkanie odmieniło jego serce. Wrócił do misji z nową siłą, z poczuciem sensu i z nadzieją. Zazwyczaj dni ciemności się dłużą. Ale wystarczy jedna chwila spotkania z Bogiem, by wszystko się zmieniło. Dajesz Bogu ten czas? Spróbuj w nadchodzącym tygodniu znaleźć chwilę na osobistą adorację. Powiedz Mu wszystko, co cię boli – nawet jeśli to tak trudne, jak to, co przeżywał Eliasz. A potem czekaj z nadzieją. Bo On przyjdzie. I przyniesie ci siłę, jakiej się nie spodziewasz.

 

 

 

 

Zatem prośmy Ducha Świętego, aby każdy z nas patrzył na trudności z perspektywy Jezusa Chrystusa – czyli z nadzieją.

 

 

 

 

 


Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze, dodaj nam zdolności i ochoty, aby ta Eucharystia była dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.