Katecheza 15: Adoracja – przedłużenie liturgii
[Niedziela 20.03.2022 r – 15 rozważanie]
W wielu naszych kościołach jest zwyczaj, że w pierwszą niedzielę miesiąca przed lub po Mszy świętej odbywa się krótka adoracja Najświętszego Sakramentu. Choć trwa ona zaledwie kilka minut i – jak wierzymy – jest momentem, w którym możemy patrzeć na prawdziwego Boga, pewna część ludzi zawsze wychodzi z kościoła, uciekając od tego spotkania z Bogiem. Zastanówmy się dzisiaj, czym jest adoracja, dlaczego jest nam tak bardzo potrzebna i dlaczego nie powinniśmy jej opuszczać, lecz jak najczęściej praktykować?
Adorować oznacza kogoś uwielbiać i kochać. Gdy mówimy, że dziewczyna ma adoratorów, oznacza to, że jacyś chłopcy są tak zakochani i urzeczeni jej pięknem, że szukają ciągle okazji i sposobów, by się z nią spotkać, być z nią blisko, podziwiać jej piękno i mówić jej komplementy. Patrząc na te czysto ludzkie relacje zastanówmy się, czym więc byłaby adoracja Boga. Niczym innym jak szukaniem okazji, aby spotkać się z Nim, wpatrywać w Jego piękno, być z Nim blisko i mówić Mu komplementy. Choć Bóg jest duchem i można spotkać Go wszędzie – jak uczy Katechizm – jest On prawdziwie, realnie i materialnie obecny w Najświętszym Sakramencie. Dlatego Kościół od wieków bardzo cenił adorację Najświętszego Sakramentu jako jedną z najpiękniejszych modlitw. Gdy przychodzimy na adorację, spotykamy się z Nim nie tylko duchowo, lecz także fizycznie. A skoro tak, możemy widzieć Pana Jezusa, uklęknąć przed Nim, rozmawiać i być z Nim w sposób niedostępny w żadnej innej modlitwie.
Ile razy przychodzimy do kościoła i patrzymy na czerwoną lampkę przy tabernakulum, ta fizyczna i materialna obecność Boga powinna od samego początku dawać nam dużo do myślenia. Powinniśmy ciągle się zastanawiać jak to się stało, że Wszechmocny i potężny Bóg, Stwórca świata postanowił zamknąć się w kawałku chleba i całkowicie uzależnić od ludzi? Dlaczego Jezus na to pozwolił i tego chciał?
Odpowiedź jest tylko jedna – miłość. Jezus został z nami, bo nas kocha. Eucharystia to żywy Bóg – czysta miłość ukryta pod postaciami chleba i wina. Za zasłoną tych znaków bije pełne miłości serce Boga. Gdy ktoś kocha, chce być jak najbliżej swoich ukochanych. Skoro więc Bóg zostawił nam siebie w Eucharystii i uniżył się do tego stopnia, że stał się chlebem, oznacza to, że Jego największym pragnieniem jest bycie blisko z nami. Możemy nie do końca rozumieć jak to się dzieje, że Bóg mieszka w chlebie. Zrozumieć jednak możemy, że dzieje się to z powodu niepojętej miłości. Bóg tak tęskni za człowiekiem, że opuścił niebiosa, stał się jednym z nas, a dziś zamieszkuje kościoły na całym świecie, bo chce być jak najbliższej swoich dzieci. On pierwszy jest tym, który za nami tęskni i pragnie naszej bliskości.
Adoracja Najświętszego Sakramentu, którą będziemy przeżywać jako wpatrywanie się w tajemnicę Bożej miłości i obecności, może być dla nas wspaniałym przygotowaniem i zwieńczeniem Mszy świętej. Naucza o tym papież Benedykt XVI gdy stanowczo mówi, że:
„Tylko przez adorację można dojrzeć do głębokiego i autentycznego przyjęcia Chrystusa we Mszy świętej”.
Dodaje również:
„Niechaj nikt nie spożywa Ciała Chrystusa bez wcześniejszego oddania Mu czci”.
To bardzo mocne, ale potrzebne nam słowa. Ile to razy przychodzimy na Mszę świętą na ostatnią chwilę i wychodzimy jeszcze w trakcie pieśni na zakończenie?
Jeśli podczas każdej Mszy świętej Jezus składa swoje życie z miłości, jaki byłby największy grzech przeciw temu? No właśnie nasza obojętność i chłód. Jeśli czasem zdarza nam się denerwować, gdy coś mówimy, a ktoś nas nie słucha, bo robi w tym czasie coś innego, pomyślmy, o ile bardziej ranimy miłość Jezusa gdy przechodzimy obojętnie obok tak wielkiej ofiary.
Dlatego właśnie adoracja jest nam niezbędna, aby należycie wyciszyć się i przygotować do każdej Eucharystii. Gdy patrzymy na czerwoną lampkę przy tabernakulum, powinniśmy uzmysłowić sobie, że jest z nami Bóg, który przelał z miłości za nas krew i za chwilę ta sama ofiara, lecz w bezkrwawy sposób dokona się podczas Mszy Świętej. Adoracja Najświętszego Sakramentu powinna więc rozpalać nasze serca i przygotowywać, abyśmy również miłością odpowiedzieli na miłość, która przyjdzie do nas w Komunii świętej podczas Eucharystii.
Nie ma też lepszego dziękczynienia po Eucharystii jak pozostanie chwilę w kościele w zadumie i adoracji Boga, który przyszedł do naszych serc. Benedykt XVI mówi, że akt adoracji poza Mszą św. przedłuża i intensyfikuje to, co się dokonało podczas samej celebracji liturgicznej. Owoce adoracji Najświętszego Sakramentu przed i po Mszy świętej są przeogromne. Być może pojawia się w naszych sercach pragnienie, aby tak właśnie się modlić, lecz nie wiemy, jak to robić. Może właśnie dlatego rezygnujemy z tej modlitwy, bo wydaje się zbyt trudna.
Jeśli istotą adoracji jest wpatrywanie się w Jezusa i bycie z Nim, nie trzeba nawet słów. Trzeba po prostu być i skupiać się na Jezusie. Tak czynił prosty człowiek, którego Jan Vianney widywał codziennie w kościele. Całe godziny spędzał nieruchomy ze wzrokiem utkwionym w tabernakulum, a pytany przez świętego Proboszcza co robi, odpowiedział: „Nic. Ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”. To jest właśnie istota adoracji – być i patrzeć, a gdy to robimy – coraz bardziej odkrywamy kim jest Bóg obecny pośród nas w Eucharystii, czym jest Msza Święta i kogo spożywamy w Komunii Świętej. Dlatego adoracja, zaraz po sakramentach, jest uważana za najbardziej wartościową modlitwę, bo doskonale przygotowuje nas do Mszy świętej i uczy dziękować za przyjęty dar obecności Boga w naszych sercach. Korzystajmy z niej jak najwięcej!
Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze, dodaj nam zdolności i ochoty, aby ta Eucharystia była dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym. Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.