Katecheza 63: Kto śpiewa, ten dwa razy się modli – o śpiewaniu na Litrugii

W ostatniej katechezie dowiedzieliśmy się, że Msza święta rozpoczyna się nie znakiem krzyża – jak nam podpowiada intuicja – lecz procesją, której towarzyszy pieśń na wejście. W związku z tym zajmiemy się dziś śpiewem na liturgii, ponieważ muzyka pełni bardzo ważną rolę w czasie Mszy świętej. Chyba wszyscy znamy powiedzenie świętego Augustyna „Kto śpiewa, ten dwa razy się modli”, lecz mało kto wie, że Augustyn tak naprawdę napisał „Kto dobrze śpiewa, ten dwa razy się modli”. Co więc znaczy dobrze śpiewać i czy trzeba być zawodowym muzykiem, żeby to robić?

 

Na początku zastanówmy się, czym w ogóle jest śpiew. Najprościej mówiąc, są to słowa, lecz nie mówione, lecz dzięki melodii wyrażone z większą ekspresją i mocą. Muzyka jest więc jakimś językiem komunikacji, piękniejszym i doskonalszym niż same słowa. Dlatego jeden z dokumentów o liturgii mówi nam, że „czynność liturgiczna przybiera postać bardziej dostojną, gdy jest połączona ze śpiewem (…); Dzięki takiej postaci modlitwa nabiera szczególnego namaszczenia, tajemnica świętej liturgii, oraz jej charakter hierarchiczny i społeczny lepiej się uwydatniają; dzięki
zjednoczeniu w śpiewie pogłębia się jedność serc, okazałość świętych obrzędów ułatwia wznoszenie myśli ku niebu, a całość odprawianych obrzędów jest obrazem i zapowiedzią tego, co dokonuje się w świętym mieście Jeruzalem” (MS 6).

 

Śpiew na liturgii pełni zatem bardzo ważną rolę – ułatwia nam kontakt z Bogiem, pomaga nam lepiej modlić się oraz jednoczy serca. Piękno zawarte w muzyce jest ponadto jakimś odbiciem piękna Pana Boga i potrafi niezwykle poruszyć nasze serca. Potwierdza do święty Augustyn, który napisał kiedyś: „Ileż razy płakałem, słuchając hymnów Twoich i kantyków, wstrząśnięty błogim śpiewem Twego Kościoła. Głosy te wlewały się do moich uszu, a gdy Twoja prawda ściekała kroplami do serca, parowało z niego gorące uczucie pobożnego oddania. Z oczu płynęły łzy i dobrze mi było z nimi”.

 

Widząc korzyści jakie daje muzyka, Kościół już od samego początku uznał ją za coś tak ważnego, że włączył ją do liturgii. Uczy wręcz, że muzyka nie jest jedynie jakimś mało znaczącym dodatkiem do Mszy, lecz jej integralną częścią. Nic w tym dziwnego. Gdy otworzymy Biblię, już od pierwszych jej kart znajdziemy wiele wzmianek dotyczących śpiewu i muzyki w liturgii. Towarzyszyły one
najważniejszym wydarzeniom historii zbawienia: objawieniu się Boga na Górze Synaj pośród grzmotów, błyskawic i dźwięku potężnej trąby; zdobyciu Jerycha; śpiewaniu pieśni zwycięstwa po przejściu przez Morze Czerwone. Wśród tekstów Starego Testamentu wyróżnia się jedna księga, zawierająca 150 Psalmów, które były śpiewane z akompaniamentem. Jest to własny śpiewnik Biblii – psałterz, który dla Żydów stał się pierwszym i najważniejszym zbiorem śpiewów, zarówno podczas liturgii, jak i w codziennym życiu.

 

Śpiewem wielbiła Boga Maryja, Elżbieta, Zachariasz, Symeon. Pieśń wesela śpiewali aniołowie i pasterze podczas narodzin Jezusa, a także tłumy witające Jezusa w czasie Jego wjazdu do Jerozolimy. Ewangelie przekazują nam natomiast informacje, że podczas „pierwszej Mszy świętej” w Wielki Czwartek, na Ostatniej Wieczerzy, sam Jezus śpiewał hymny i psalmy związane z Paschą, co kontynuował potem pierwotny Kościół. Jedna z najbardziej znanych historii jest opisana w Dziejach Apostolskich. Gdy Paweł i Sylas znaleźli się w więzieniu i zaczęli w nocy śpiewać pieśni uwielbienia, przez ich potężny śpiew opadły kajdany i uszli dzięki temu z życiem. Święty Paweł, znający potęgę uwielbienia nauczał potem: „Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym
swym bogactwem; z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych serach” (Kol 3, 16).

 

Śpiewajmy więc Bogu najpiękniej jak umiemy, niezależnie od naszych muzycznych zdolności. Bóg jest godzien tego, abyśmy Go uwielbiali całym sercem i wszystkimi naszymi talentami. Muzyka ponadto pomaga nam w modlitwie, bo potrafi poruszyć serce bardziej niż same słowa i wyrazić to, czego się nie da samym tekstem. Takie są właśnie dwa cele muzyki liturgicznej: uwielbić Boga i pomóc nam w modlitwie. Ponieważ muzyka pełni rolę służebną wobec liturgii, nigdy nie może być ważniejsza od samej liturgii. Niech pamiętają o tym zwłaszcza ci, którzy odpowiadają za śpiewy w naszych kościołach. Pamiętajmy o tym my sami, ponieważ to kapłan i lud są w liturgii pierwszymi muzykami, a dopiero później w hierarchii ważności są organista i zespół muzyczny. Nasz śpiew ma pomóc innym skupić się na Bogu, a nie przeszkadzać komuś w modlitwie, zagłuszać, czy wręcz skupić uwagę innych na sobie, a przez to skraść Bogu chwałę. W związku z tym, nie każdy śpiew,
nie każdy instrument i nie każdy sposób wykonania nadaje się w liturgii. Szereg dokumentów i przepisów mówi o tym, co jest dozwolone, a co nie. Pamiętajmy również, że Kościół wyżej ceni szlachetną prostotę niż „popisy” organisty czy jakiegoś zespołu. Zapamiętajmy również, że skoro muzyka w liturgii jest przede wszystkim modlitwą, oznacza to, że nie tyle piękny śpiew, co piękne serce śpiewającego jest tym, co się Bogu najbardziej podoba. Niech to doda otuchy tym, którzy odczuwają brak talentów muzycznych, a jednocześnie niech przestrzeże tych, którzy tych talentów mają dużo, ale ich życie odbiega od tego, o czym śpiewają w kościele.

 

Prośmy zatem Ducha Świętego, aby rozbudził w nas świadomość ważnej roli śpiewu w czasie mszy świętej i żeby każdy z nas śpiewał Bogu najpiękniej jak umie, niezależnie od muzycznych zdolności. Nie rezygnujmy ze śpiewu, gdyż Bóg, nasz Pan jest godzien tego, abyśmy Go uwielbiali całym sercem i wszystkimi naszymi
talentami.


Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze, dodaj nam zdolności i ochoty, aby ta Eucharystia była dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym. Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen