Pielgrzymi nadziei 8: „Gdy wydaje się, że wszystko skończone…”

Gdy wydaje się, że wszystko skończone…

Są takie momenty, gdy wydaje się, że po ludzku wszystko jest już skończone i nie ma żadnych rozwiązań. Gdy człowiek dochodzi do granic swoich możliwości, zostaje już wtedy tylko Bóg. Na szczęście tam, gdzie człowiek nie widzi rozwiązań, tam Bóg zawsze znajdzie takie, których się nie spodziewamy. I to jest właśnie nadzieja, której chcemy się dziś uchwycić.

 

 

Biblia zna wiele historii ludzi, którzy padli ofiarą spisków, niesprawiedliwości, a ich sytuacja wydawała się bez wyjścia. Jedna z najpiękniejszych opowieści to historia Zuzanny, która broniąc swojej czystości, została fałszywie oskarżona przez dwóch wpływowych starców. Jej śmierć wydawała się przesądzona. Ale Bóg wzbudził ducha mądrości w młodzieńcu imieniem Daniel, który – dzięki sprzecznym zeznaniom oskarżycieli – udowodnił ich kłamstwo i ocalił niewinną kobietę (por. Dn. 13, 1–64). Sam Jezus również nie raz był stawiany w sytuacjach bez wyjścia. Pytania, które Mu zadawano, miały na celu wystawić Go na próbę i zmusić do odpowiedzi, która narazi Go na śmierć – niezależnie, co by odpowiedział (por. Mt 22,15–22; J 8,1–11). Jednak tam, gdzie ludzie widzą tylko dwa wyjścia, Bóg zawsze znajdzie trzecie i czwarte, a nawet dziesiąte. Bo On jest Bogiem – widzi więcej i jest nieskończoną mądrością oraz miłością.

 

 

To Boże wyjście z beznadziejnych sytuacji nazywamy zbawieniem. Jako chrześcijanie mamy prawo do nadziei, że gdy wzywamy Boga, On zawsze przychodzi nam z pomocą. Taka jest właśnie misja Jezusa – bycie naszym Zbawicielem. Już Jego imię znaczy: „Bóg zbawia”. Dlatego kiedy dochodzisz do kresu sił, nie widzisz sensu, ludzkie rozwiązania się skończyły i wszystko wydaje się stracone – wołaj Jezusa. On słyszy każdy twój jęk, On naprawdę się troszczy. Potrafi współczuć: Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom” (Hbr 4,15) – mówi natchniony autor Listu do Hebrajczyków. I co najważniejsze – On sam przeszedł drogę największego cierpienia, bólu i ciemności, jaką może przejść człowiek. Dlatego rozumie cię jak nikt inny. I chce ci pomóc.

 

 

Jak wzywać Jego pomocy? Najprościej jak potrafisz. Wołaj z głębi serca i z wiarą: „Jezu, ratuj!”. Tak jak Piotr, który zaczął tonąć. Jak Bartymeusz, którego próbowano uciszyć, a on jeszcze głośniej wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Jak kobieta kananejska, prosząca Jezusa o uwolnienie swojej córki, nawet wtedy, gdy On zdawał się ją ignorować. Każda z tych próśb została wysłuchana. Dlaczego więc twoja miałaby zostać odrzucona? Miej zatem odwagę nadziei! Nie ma takiego grzechu, którego Bóg by nie wybaczył. Nie ma sytuacji, nad którą Bóg straciłby kontrolę lub coś wymknęłoby się z Jego ręki. Nie ma takich okoliczności, w których Bóg nie chciałby już ciebie słuchać lub spotykać się z tobą.

 

 

Już za chwilę będziesz uczestniczył w Mszy świętej, która jest Najświętszą Ofiarą – przejściem Jezusa ze śmierci do życia. W czasie przygotowania darów złóż na ołtarzu wszystko to, co dziś jest dla ciebie ciężarem: twoją bezradność, lęk, grzech, ciemność – a może jakąś „śmierć” w twoim życiu. To co złożysz, stanie się twoją ofiarą, która zostanie połączona z ofiarą Chrystusa. Bo – jak pisze św. Paweł – Jeśli bowiem umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że również z Nim żyć będziemy (Rz. 6, 8). Właśnie w taki sposób możesz doświadczyć zbawienia – przejścia z ciemności Wielkiego Piątku do radości Zmartwychwstania. Przychodź więc na Mszę Świętą – aż do skutku. Niech każda Eucharystia powiększa twoją nadzieję i uczy cię ufnego przyjęcia Bożej woli, która zawsze jest dla ciebie najlepsza.

 

Zatem prośmy we wspólnej modlitwie Ducha Świętego o nadzieję, zwłaszcza wtedy, gdy po ludzku wszystko jest już skończone i nie ma żadnych rozwiązań.

 

 

 

 


Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze, dodaj nam zdolności i ochoty, aby ta Eucharystia była dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.