Katecheza 5: Klucz 4 – We Mszy Świętej chodzi o miłość

[Niedziela 09.01.2022 r. – 5 rozważanie]

Jedną z trudności, jaką napotykamy podczas Mszy świętej jest to, że jest ona na swój sposób nieprzystępna i wielu osobom kojarzy się bardziej z jakąś techniczną czynnością księdza i ministrantów, niż z modlitwą. Widzimy ciągle te same rytuały, znaki i gesty – i rzeczywiście, patrząc tylko po ludzku, może się to znudzić. Te wszystkie znaki to jednak jedynie zasłona dla tego, co niewidzialne. Święty Jan Maria Vianney powiedział kiedyś, że:

gdybyśmy zrozumieli czym jest Eucharystia, umarlibyśmy z zachwytu i miłości.

Tu na ziemi, nasze serca nie są jeszcze w stanie przyjąć tak wielkiej miłości, dlatego Bóg ukrył się pod osłoną prostych i skromnych znaków liturgicznych. Miłość jest więc kolejnym kluczem do odkrycia tego, czym jest Eucharystia. Jak mamy rozumieć tę miłość i jeszcze złączyć ją z Mszą świętą?

Przenieśmy się na chwilę do Wieczernika, gdzie w Wielki Czwartek Pan Jezus sprawuje pierwszą Mszę świętą. Wie, że wkrótce ma umrzeć, dlatego gromadził swoich najbliższych uczniów, aby przekazać swój testament. Panuje tam niezwykła atmosfera przyjaźni i braterskiej miłości. Jezus mówi uczniom, że są Jego przyjaciółmi a na dowód tego, umywa im nogi. Modli się w Duchu Świętym do Ojca za swoich uczniów, a na końcu spożywa z nimi posiłek i prosi, aby czynili to na Jego pamiątkę.
Gdy słuchamy opisu ustanowienia Eucharystii, zwłaszcza w relacji świętego Jana, mamy wrażenie, że z Jezusa emanuje jakaś niepojęta miłość nie z tego świata. Tak jakby cały był zanurzony w miłości Ojca, do tego stopnia, że to uczucie wręcz rozlewa się na Jego uczniów, a nawet na nieprzyjaciół. Choć pierwsza Msza święta musiała być dla Apostołów niezwykle poruszającym wydarzeniem, wyczuwamy, że jest ona tylko częścią czegoś większego, jakiegoś duchowego obiegu miłości, który dokonuje się między Jezusem, Ojcem i Duchem Świętym.
To coś dużo większego, czego nie potrafimy pojąć, nazywamy liturgią.
Istnieje wiele mądrych definicji liturgii, lecz najprościej można ją sobie wyobrazić właśnie jako miłość, która bije w sercu Trójcy Świętej i nieustannie przepływa pomiędzy Bogiem Ojcem, a Jezusem Chrystusem za pośrednictwem Ducha Świętego. Tej miłości jest w Bogu tak wiele, że chce się nią dzielić i czyni to poprzez sakramenty będące swoistymi „kanałami” przepływu tej miłości do nas. Gdy uczestniczymy we Mszy świętej, otwiera się Niebo i w jakiś tajemniczy sposób zostajemy włączeni w ten obieg miłości, dokonujący się w sercu Boga.
Ponieważ nam, zwykłym ludziom, trudno pojąć to wszystko co dzieje się w duchowej rzeczywistości gdy kapłan sprawuje Mszę świętą, dla umocnienia naszej wiary warto wpatrywać się w doświadczenia, jakie Pan Bóg dał niektórym mistykom, odsłaniając im rąbka tej tajemnicy. Jedna z polskich pisarek tak opisuje Eucharystię sprawowaną przez ojca Pio:

„Twarz jego przeobraża się, gdy stanął u stopni ołtarza. Nie trzeba być mędrcem, żeby zrozumieć, że znalazł się w świecie dla nas niedostępnym. Nagle pojmuję, dlaczego Msza odprawiana przez niego przyciąga tłumy, dlaczego je przykuwa i podbija. Od pierwszej chwili jesteśmy raptownie wciągnięci w głąb tajemnicy. Jak niewidomi otaczający widzącego. Jesteśmy bowiem ślepcami, przebywającymi za granicami rzeczywistości. To właśnie jest posłannictwem mistyków”.

Pisarka dodaje również, jak zachowywał się ojciec Pio, zwłaszcza od momentu przeistoczenia. Pisze ona:

„Wreszcie, uniósłszy głowę, wpatruje się w krzyż. Mimo woli odwracam oczy, jak gdyby lękając się podpatrzeć tajemnicę miłości. Twarz kapucyna, przed chwilą wyrażająca uprzejmość, ulega przeobrażeniu. Przechodzą przez nią fale wzruszenia, jak gdyby niewidzialne siły powołujące go do walki napełniały go kolejno obawą, radością, smutkiem, trwogą, bólem. Rysy jego odzwierciedlają tajemny dialog. Protestuje, potrząsa głową przecząco, czeka na odpowiedź. Całe ciało sprężyło się w milczącym błaganiu (…). Czas stanął. A raczej czas przestał się liczyć. Wydaje mi się, że ten ksiądz przykuty do ołtarza wprowadził nas wszystkich w inny wymiar, gdzie trwanie zmieniło znaczenie”.

Dziś chcemy sobie uświadomić, że za zasłoną tego co widzimy uczestnicząc we Mszy świętej ukrywa się miłość. Jan Paweł II kiedyś napisał: „miłość mi wszystko wyjaśniła”. To jest jeden z najważniejszych kluczy do zrozumienia Eucharystii. Za każdym razem, gdy na Mszy świętej będziemy doświadczali rozproszeń, wątpliwości czy wręcz bezsilności i niezrozumienia czym jest Eucharystia, niech w naszych sercach powraca wciąż to jedno słowo – miłość! Mów sobie: „nie wszystko rozumiem, ale w tym wszystkim chodzi o miłość”, „za tym, co widzę, jest ukryta miłość”.

Niech naszym przygotowaniem do Mszy świętej, która za chwilę rozpocznie się, będą słowa świętej siostry Faustyny:

Dziś zapraszam Jezusa do serca, jak miłość. Ty jesteś samą miłością. Całe niebo od Ciebie się zapala i napełnia się miłością. Pragnie Cię dusza moja, jak kwiat pragnie słońca. Jezu, przyjdź śpiesznie do mojego serca, bo widzisz – jak kwiat rwie się ku słońcu, tak serce moje ku Tobie”. „Gdy Jezus przyszedł do mojego serca wszystko zadrżało życiem i ciepłem w mej duszy. Jezu, zabierz moją miłość z serca, a wlej w nie swoją miłość, miłość gorącą i promienną, która umie składać ofiarę, która umie całkowicie zapomnieć o sobie” (Dz 1808-1809)


Za chwilę spotkamy się z żywym Bogiem, dlatego teraz wyciszmy nasze serca poprzez modlitwę do Ducha Świętego.

Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze, dodaj nam zdolności i ochoty, aby ta Eucharystia była dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.